Początkowo chciałam wyjaśnić więcej, ale niech będzie jak jest. Mam nadzieję, że rozwiązanie fabularne okaże się satysfakcjonujące.
♪ Już nie wiem czy wierzę
We wszystko co próbujesz mi powiedzieć ♪
C
|
ichy plusk wody rozbijający się o burty oraz nieopisany szum wypełniający czaszkę, okazały sie jedynymi doznaniami, docierającymi do Juliana jeszcze gdzieś na pograniczu między snem a jawą. Dopiero później poczuł mrowienie promieni słońca oraz dotyk niedostrzegalnych drobinek wody osiadających na skórze. Skrzypienie bomu i brzdęk szekli o osprzęt. Jakaś część podświadomości podpowiadała mu, że coś mocno odbiegało od normy, ale nie miał siły, by wstać i zabrać się za pracę, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że nie powinien się wylegiwać. Nie powinien nawet się kłaść — mógł sobie pozwolić co najwyżej na serię drzemek.
Julian uniósł dłoń do oczu,
bolących mimo zamkniętych powiek. Z nieznanych powodów czuł się jakby właśnie
staranowało go stado kangurów. Palcami wolnej ręki delikatnie przejechał po
pokładzie, wyczuwając, że faktura znacząco różni się od tej znajdującej się na Paper
Moon, co ostatecznie potwierdziło
przypuszczenia, że coś w tym wszystkim było bardzo nie tak.
Gwałtownie zerwał się z miejsca,
momentalnie tego żałując. Ból wydawał się rozpływać z głowy do wszystkich,
nawet najbardziej oddalonych fragmentów ciała, a gardło paliło nieziemsko.
Zachwiał się lekko i powoli opadł na deski, przytrzymując się burty.
Niezmiernie martwiło go, że nie znajdował się na pokładzie Paper Moon.