sobota, 18 kwietnia 2015

{3} Krawędź nicości


Początkowo chciałam wyjaśnić więcej, ale niech będzie jak jest. Mam nadzieję, że rozwiązanie fabularne okaże się satysfakcjonujące.

♪ Już nie wiem czy wierzę
We wszystko co próbujesz mi powiedzieć ♪

C
ichy plusk wody rozbijający się o burty oraz nieopisany szum wypełniający czaszkę, okazały sie jedynymi doznaniami, docierającymi do Juliana jeszcze gdzieś na pograniczu między snem a jawą. Dopiero później poczuł mrowienie promieni słońca oraz dotyk niedostrzegalnych drobinek wody osiadających na skórze. Skrzypienie bomu i brzdęk szekli o osprzęt. Jakaś część podświadomości podpowiadała mu, że coś mocno odbiegało od normy, ale nie miał siły, by wstać i zabrać się za pracę, choć doskonale zdawał sobie sprawę, że nie powinien się wylegiwać. Nie powinien nawet się kłaść — mógł sobie pozwolić co najwyżej na serię drzemek.
Julian uniósł dłoń do oczu, bolących mimo zamkniętych powiek. Z nieznanych powodów czuł się jakby właśnie staranowało go stado kangurów. Palcami wolnej ręki delikatnie przejechał po pokładzie, wyczuwając, że faktura znacząco różni się od tej znajdującej się na Paper Moon, co ostatecznie potwierdziło przypuszczenia, że coś w tym wszystkim było bardzo nie tak.
Gwałtownie zerwał się z miejsca, momentalnie tego żałując. Ból wydawał się rozpływać z głowy do wszystkich, nawet najbardziej oddalonych fragmentów ciała, a gardło paliło nieziemsko. Zachwiał się lekko i powoli opadł na deski, przytrzymując się burty. Niezmiernie martwiło go, że nie znajdował się na pokładzie Paper Moon.

niedziela, 8 marca 2015

{2} Grzechy przeszłości


Nie, dzisiaj jeszcze nic się nie wyjaśni, ale w kolejnym już raczej tak. Po raz kolejny bez bety, za wszystkie wyłapane błędy z góry dziękuję. Wybaczcie wszystkie dziwaczne konstrukcję. I jak tam Julian, da się lubić?


J
ulian musiał przyznać, że statystycznie jego życie zaliczało się do udanych. Mimo że dopiero znajdował się na początku drogi, wydawało się, że statystycznie osiągnął sukces. Z pewnej perspektywy. Pozornie. A niewykluczone, że było zupełnie na odwrót?
Co prawda zerwane więzadło pozbawiło Irvinga możliwości zostania po raz kolejny mistrzem świata w surfingu, lecz zachowanie tytułu przez trzy kolejne lata, powinno stanowić wystarczające życiowym osiągnięcie. Liczne operacje sprawiły, że noga prawie wcale nie bolała i zasadniczo dawna kontuzja nie przeszkadza w dalszym uprawianiu sportu, lecz już nigdy nie osiągnął dawnego perfekcjonizmu poszczególnych ruchów. I na pewno znacząco odstawał od ścisłej czołówki surferów, z którymi przyszłoby mu współzawodniczyć. Więc po co grać, skoro z góry wiadomo, że nie miało się szans na wygraną?
Teraz, kiedy kariera może i już przebrzmiała, Julian nadal pozostawał właścicielem lukratywnego, chociaż małego biznesu, właśnie przekraczającego magiczną granicę roku działalności, do tego Irving mógł się pochwalić cudowną narzeczoną, dziewczyną z dobrego domu, a także otaczał go krąg bliższych i dalszych znajomych. Poza Lalyą, nikt nie zajmował ważniejszego miejsca w sercu Irvinga niż Dylan, który trwał przy nim także wtedy, gdy znajdowali się na dnie szkolnego łańcucha pokarmowego.